niedziela, 10 listopada 2013

.019.

You aren't crazy, you're just lonely, and loneliness is a hell of a drug. ~ John Mayer

     Jak można, w świecie pełnym ludzi, być tak cholernie samotnym? Nie chodzi mi o brak rodziny czy przyjaciółki - ich mam i bardzo doceniam. Ale kiedy wszyscy idą spać, nie mam osoby, do której mogłabym zadzwonić z dziecinną prośbą powiedz mi, że mnie kochasz. Kogoś, kto przytuliłby mnie, kiedy czuję się źle i kiedy myślę, że z niczym sobie nie poradzę. To tak mało i tak wiele zarazem...
Wiem, że częściowo sama sobie na to zapracowałam - złym (bez "klasy") zachowaniem na dwóch imprezach co natychmiast spowodowało zły PR (o to chyba nigdy nie przestanę być na siebie wściekła, dwa małe w sumie błędy obrodziły w takie aż konsekwencje, już samo myślenie o tym powoduje u mnie złość i przygnębienie - może powinnam nauczyć się z tego śmiać, ale nie potrafię, kiedy widzę, jak niektórzy wtedy poznani na mnie patrzą), charakterem, wyglądem... Ale nie mogę przestać zadawać sobie pytania czy aż tak sobie na to wszystko zasłużyłam. Wygląda na to, że jednak tak.
Widzę, że ta nieprzerwana samotność jest źródłem wielu moich problemów. Tylko co mogę z tym zrobić? Nie zmienię tego pstryknięciem palców... Chyba pozostaje mi tylko zacisnąć zęby, otoczyć się obojętnością jak kokonem i czekać. I liczyć, że nowa uczelnia, nowi ludzie, nowe środowisko dadzą mi czystą kartę i szansę na nowy start.
     53,6 kg. Wczoraj coś mnie tknęło i wyciągnęłam z szafy stare, zapomniane spodnie. Są zrobione z rozciągliwego materiału, jednak od momentu kiedy dostałam je w zeszłe święta nie byłam w stanie się w nie zmieścić. A są idealne pod względem koloru i fasonu. Popatrzyłam na nie nieufnie i pomyślałam sobie co tam, spróbuję, najwyżej się rozczaruję. Z niedowierzaniem dopięłam zamek. Obróciłam się raz, drugi... Cały czas nie mogę uwierzyć. Korci mnie, żeby iść i jeszcze raz je założyć, żeby upewnić się, że to prawda. Są bardzo mocno opięte, to prawda, ale sam fakt się liczy. Poczekam jeszcze i zacznę je nosić jako nagrodę za osiągnięcie 52 kg (czyli - mam nadzieję - już za około dwa tygodnie). Nie chcę przecież niepotrzebnie rozciągnąć ładnych spodni.

160 kcal - budyń czekoladowy (wieeeem, że muszę zamienić to na coś zdrowszego, jednak najpierw muszę iść kupić to zdrowe jedzenie, bo obecnie nie mam w domu nawet jogurtu naturalnego czy normalnego chleba)
30 kcal - gorzka czekolada
90 kcal - szpinak <3 (ostatnia paczka, wygrzebana jakiś cudem z czeluści lodówki)
60 kcal - kisiel z lnu mielonego x2
150 kcal - budyń śmietankowy
90 kcal - płatki "błonnik i jabłko"
20 kcal - płatki owsiane
= 600 kcal

Mel B 10 min nogi, Skalpel


13 komentarzy:

  1. dajesz rade na samym budyniu.. brawo! i zazdroszczę tych spodni, to pewnie strasznie motywuje gdy widzisz takie postępy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie, po prostu edytuję notkę wieczorem i dodam resztę bilansu. Obecnie nie przewiduję żadnych odchyleń ani w górę, ani w dół, trzymam się 600 kcal. ;)

      Usuń
  2. Jak widać można. Niejednokrotnie czuję się samotna. Nie wiem czym sobie zawiniłam. Może nie pasujemy do reszty ? Ja jakoś nie mogę wejść w środowisko ludzi, którzy są wokół mnie.
    Ale zawsze znajduję jakieś szczęście i wsparcie na bloggerze :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak w sumie to co to jest ten kisiel z lnu? To jakoś sama go robisz, czy jak to działa? :p
    Ładnie jest, ładnie. Trzymaj się ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. trochą martwię się o mój metabolizm, więc zaskakiwanie go zmienną ilością jedzenia byłoby chyba dobre (SGD). nie wiem, zobaczymy, jeśli miałabyś ochotę, to możemy podejść do tego razem :)
    nie przejmuj się ludźmi z imprez - w sumie zdziwiło mnie to, co przeczytałam, bo z reguły na imprezach dziwne zachowania (nie wiem, co wywinęłaś) są postrzegane za coś urozmaicającego wydarzenie i później się o tym często i ze śmiechem opowiada. zawsze cieszyłam się, kiedy ktoś opowiadał historyjkę związaną ze mną, wtedy przez chwilę uwaga skupiona była na mnie i to było przyjemne. szkoda tylko, że potrzebowałam tyle alkoholu, żeby móc się bawić i czuć dobrze w towarzystwie - to takie okropne, kiedy czujesz, że nie pasujesz do reszty ludzi, chociaż nic cię od nich nie różni. na uczelni będziesz już nową osobą i na pewno poznasz nie jedną, nie dwie wspaniałe osoby!
    i GRATULUJĘ wejścia w spodnie! wow!

    OdpowiedzUsuń
  5. bll, źle przeczytałam twój komentarz odnośnie SGD - zrozumiałam, że to TY się nad tym zastanawiasz. w takim przypadku moja propozycja jest nieaktualna, fajnie się ustawiłaś z tym sześćset kalorii :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Samotność to pojęcie względne.. samotność że tak powiem fizyczna (brak przyjaciół, rodziny etc) bardzo różni się od psychicznej- czyli tej w której mimo obecności innych wiemy że jesteśmy zdani na siebie. Też tak mam, szczerze to nigdy nikomu nie ufałam i nie zaufam. Nie mogę się do nikogo zwrócić z prostą prośbą o pocieszenie bo wiem że wykorzystają to przeciw mnie, ale czy coś to zmienia? Dalej jesteśmy tak samo wartościowe jak normalnie. Taki stan pozwala zająć się sobą zamiast rozpraszać się wzrokiem innych. Radzę polubić tą pustkę, ona jest piękna <3 Gratulacje że zmieściłaś się w spodnie! :* Mam nadzieję że kolejne sukcesy będą Cię cieszyć jeszcze bardziej. Świetny bilans, cudownie sobie radzisz<3

    Trzymaj się chudo motylku!

    http://nigdy-nie-patrz-za-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Znam tę samotność i jeszcze gorszą, zważywszy na to, jakie mam kontakty z rodziną i nie posiadanie przyjaciela. Wiesz, trudno jest znaleźć osobę, która jest dla ciebie, a ty dla niej. Czasem trzeba długo szukać i tak się jej nie znajdzie, złudnie uważając będące przy nas osoby za "przyjaciół". wiem, jak bolesne jest uczucie samotności, dlatego bardzo współczuję. Trzymaj się jednak, wiem, że dasz radę.
    I wielkie brawa za spodnie ;)
    http://slim-bones.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobrze znam ten rodzaj samotności... Ale pamiętaj, jesteśmy z Tobą :3

    OdpowiedzUsuń
  9. Śliczny bilans kochana! Dajesz sobie świetnie radę! Nie jesteś samotna, masz Nas, masz Mnie. Wiem że to nie to samo, ale w razie czego zawsze możesz napisać! Trzymaj się ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej.
    Ja wracam...
    Zapraszam do mnie: http://pro-ana-swiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Też mam takie "spodnie testowe", więc wiem, jaka radość wiąże się z wejściem w nie.
    ;)
    Bilans ładny, ze swojej strony proponowałabym tylko wciśnięcie większej ilości warzyw.
    Jestem pewna, że na studiach poznasz wiele ciekawych osób. W końcu to najlepszy okres w życiu.
    :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Problem może tkwić w Twojej głowie. Może to Ty uprzedasz się wobec tych ludzi bardziej niż oni wobec Ciebie? Studia to dobry czas na nowy początek, ale przed Tobą jeszcze 10 miesięcy, których nie można zmarnować...
    Z ciekawości - jaki rozmiar te spodnie mają?
    Piękny bilans :)
    P.S. Miałam dodać komentarz wcześniej, ale komórka nie chciała ze mną współpracować
    PP.S Dziś nie poszło mi aż tak źle. zawaliłam , ale nieznacznie...

    OdpowiedzUsuń