sobota, 30 listopada 2013

.I need you to know I'm not through the night.

     Nie daję sobie rady. Z niczym.
Czuję jak wszystko rozsypuje mi się w rękach, przelatuje przez palce, i że za kilka miesięcy pozostanie tylko mgliste wspomnienie. Płaczę, miotam się, wygrażam. Tylko komu? Chyba głównie samej sobie.

     Najpierw szkoła.
Z chemii idzie mi mocno tak sobie. 75% to teraz moja średnia. Dużo, dużo poniżej moich oczekiwań, ale też przede wszystkim - moich umiejętności. Stać mnie na 95%. Wiem to. 20% gubię z braku snu, a więc też braku skupienia. Plusem dzisiejszego tygodnia jest to, że odkryłam, że jedzenie nie jest tu problemem. Niewyspanie jest. Ostatnio czułam to nader wyraźnie. Siedziałam nad kartką z zadaniami i czułam, jakby ktoś przywalił mi czymś ciężkim w głowę. Zadaniem numer jeden na nadchodzące dni jest więc takie przekształcenie planu dnia, aby spać 5-6 godzin dziennie (a nie, jak dotychczas, 2-3).


Próbne matury poszły mi poniżej oczekiwań.

Na polskim byłam tak zmęczona, że masę czasu straciłam na samym tekście o wielozadaniowości. Co gorsza, miałam nowy zegarek, i nie zwróciłam uwagi, że mam źle ustawioną wskazówkę godzinową. Tak więc napisałam spokojnie plan pracy w brudnopisie, trzy razy przeczytałam tekst z Pana Tadeusza (tak żeby było zabawniej - wychodząc z domu mówiłam napiszę wszystko - tylko nie z "Lalki" i romantyzmu) i zupełnie spokojnie zabrałam się za wybieranie odpowiednich słów i uważne pisanie zdań. Sama byłam zaskoczona wydajnością swojej pracy, bo została mi (w moim, jakże błędnym, mniemaniu) jeszcze calutka godzina. Pilnująca nas nauczycielka nie raczyła poinformować, że zostało nam na przykład pół godziny czy 15 minut (sic!). O tym, że muszę zapisać dwie strony w dziesięć minut dał mi znać dzwonek (dziękuję dyrekcji, że nie kazała go wyłączyć...). Udało mi się skończyć, ale o jakości tej pracy nie chcę nawet myśleć. A tak się już cieszyłam, że w końcu polski dobrze mi pójdzie...


Z matmą było nieco lepiej... Albo to ja po prostu miałam inne oczekiwania wobec siebie. Perspektywa napisania tej matury już teraz, po powtórzeniu w szkole wyłącznie planimetrii (której to, w dalszym ciągu, wybitnie nie ogarniam) napawała mnie niemalże paraliżującym strachem. Matma zawsze szła mi opornie, przerażała, a żeby dobrze napisać sprawdzian zawsze musiałam cały wieczór prześlęczeć nad zadaniami. Nie wiem, jak poradzę sobie z faktem, że matura z tego przedmiotu liczy się w rekrutacji na medycynę...

Ad rem. Uznałam z góry, że będzie co ma być, a że dobrze być nie może, nie będę w jeden weekend próbować przerobić trzech matematycznych lat, bo i tak nie będzie dobrze. Rozwiązałam więc trzy matury, żeby zapoznać się z kartą wzorów, którą dzięki mojej ulubionej nauczycielce na maturze miałam dostać do ręki po raz pierwszy (<3). Do klasy weszłam z duszą na ramieniu, z duszą na ramieniu zabrałam się do zadań... I jakoś to poszło. Policzyłam, że mam 80%, z tym, że przynajmniej 3 błędy w tym są obliczeniowe (głupiutka ja), z niewiedzy może dwa-trzy. A i tak dumna jestem jak paw, że udało mi się dobrze rozwiązać jabłkowe zadanko, a taki wynik przy takim przygotowaniu jest całkiem akceptowalny dla mnie. Nie wiem, jakiś wewnętrzny geniusz matematyczny się we mnie odzywa czy cuś.

O angielskim się nie wypowiadam, bo gadać umiem, a wygodnicko piszę podstawę, więc jestem spokojna. Nic od tego nie zależy, a zdam na pewno.

W czwartek odebrałam stypendium Prezesa Rady Ministrów. Przemówienia uczyłam się w samochodzie w drodze na uroczystość (czyli całe 15 minut). Co to dla biolchemu, na medycynie będzie gorzej, mówili. ;p Jestem dumna, że zająknęłam się może 2 razy, a kiedy zakończyłam nienaganną angielszczyzną whatever you are, be a good one (czyli cytatem z A.Lincolna) nawet dyrekcja mojej szkoły patrzyła na mnie z uznaniem. Tak się stresowałam, że nie zauważyłam, że otrzymałam jedne z najdłuższych braw wg mojej mamy, yay.


     Co do diety. Nie wiem ile teraz ważę.
Zaliczam taki rollercoaster, że już nie wiem, gdzie jest dno. Kompletnie nie panuję nad emocjami.
Jem, nienawidzę siebie. Łamię się. Jem. Płaczę. Jem, jem, jem.

A potem rzygam.
Bo musicie wiedzieć, że niedawno opanowałam i tę umiejętność. I teraz czego ponad limit bym nie zjadła - pojawia się wątpliwość. A może by tak..? Nie umiem jeszcze, tak jak większość bulimiczek, wymiotować wszystkiego i do końca. Choć ostatnio z podrażnionego gardła i krew się polała. Wiem, że jestem w ostatnim momencie, kiedy mogę się cofnąć. I zamierzam to zrobić. Duża, mądra dziewczynka dokona właściwego wyboru.

Przeraża mnie to, jak sama nakręcam tą spiralę, jak sama ściągam siebie w dół. To ja jestem przyczyną wszystkich moich niepowodzeń. I muszę nauczyć się sobie z tym radzić.
Muszę podjąć jasną decyzję. Schudnąć. Przygotować się na problemy - słabość, zawroty głowy. I mieć świadomość, że tak jest lepiej. Że to i tak lepsze niż to, co jest teraz. Mniej boli zrywanie plastra w całości i szybko.

Postaram się. To wszystko i to tak niewiele, co mogę obiecać...


     Tak cholernie chciałabym powiedzieć o tym K.
Ale K nie słucha, bo K ma J i Zu (z którą, podobno, zaczęła się nawet lepiej dogadywać niż ze ną, bo przecież z Zu to i o muzyce, i o chłopakach, i o pierdołach). Sama ostatnio przyznała, że w sumie nie zawsze jest wobec mnie fair, no ale... Dzięki. Tego właśnie potrzebuję. Zarzucaj mi, że nie dzielę się prywatnymi rzeczami. Ale takimi rzeczami nie będę się dzielić na lekcji, w klasie, przy J.
To też się wszystko rozleciało. I jest mi, przepraszam za słowa, kurewsko ciężko.
Niech mnie ktoś przytuli.

Dziękuję Wam, że Wy takie nie jesteście, i że przy Was mogę się wygadać.
Rozpisałam się, ale bardzo mi to było potrzebne.
Dziękuję Tym, które tu ze mną są <3

Ja też jestem, gdzieś w międzyczasie, w szkole, na lekcjach. Wiem, co u każdej z Was. Przepraszam, że nie piszę, ale czytam Was wszystkie.

9 komentarzy:

  1. Ja próbne matury pisałam tak szybko ,że potem siedziałam i strasznie się nudziłam. Czekałam aż skończy pisać moja koleżanka bo nie chciałam jak debil wyjść pierwsza tak wcześnie. Wszystko zdałam oprócz matmy ^^ . Rozumiem Twój obecny stan emocjonalny. Mam podobnie. Tak samo z jedzeniem, z tym ,że ja w ogóle nie żygam. Może raz czy dwa mi się zdarzyło dawno temu sprowokować wymioty, ale nigdy mnie to nie wciągnęło. Już wolałam leżeć z wielkim jak piłka brzuchem niż męczyć się nad kiblem ;) Głowa do góry, będzie lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego,nieszczęsne dziecko wymyśliłaś sobie odchudzanie z rzyganiem akurat w roku maturalnym?! Zacznij sobie od 1 czerwca albo nawet od lipca ,jak już będziesz na tym swoim CMUJ. taka jesteś bystra i oczytana a bredzisz jak potłuczona; 40 kilo? na nagrobkach nie podają wagi,jeszcze nie

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezusie, ile nauki! ;O Podziwiam Cię, że jeszcze żyjesz i dobrze sobie radzisz. Co do jedzenia, to chyba go potrzebujesz, za mało śpisz, za dużo się uczysz i za dużo czasu spędzasz w biegu. Musisz czerpać energię! I zaprzestań tych wymiotów, rozumiem to, ale jeśli w grę wchodzi krew ... Uważaj na siebie ;-;

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana nie poddawaj się,damy rade :)
    Ps; Zapraszam też do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak, to ostatni moment, żeby się cofnąć i nie pakować w bagno bulimii! A więc zawróć :)
    Mam nadzieję, że będziesz się wysypiać i mieć oceny, z których będziesz się cieszyć!
    Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  6. problem twój jest taki - że to nie jest tak że źle się uczysz, ale stawiasz sobie za wysokie oczekiwania... po drugie to tylko próbne matury.. gdy nadejdzie ta właściwa dasz z siebie wszystko, po co na zaś się stresować... :)
    na co Ci ta cała bulimia, kobieto ogarnij się, myślisz że to całe żarcie i rzyganie nie wpływa źle na Twój wygląd? na Twoją naukę? wg mnie za dużo myślisz o jedzeniu i o diecie, zapomnij.. masz teraz matury naukę na głowie, sen... powinnaś spać a nie - jeść i rzygać. zapomnij o diecie i po prostu nie jedz;p tzn nie obżeraj się
    "schudnąć" to Twój najmniejszy problem, zwłaszcza że nie masz ani otyłości ani nadwagi. Zamiast myśleć ile waże, pomyśl co możesz innego dla siebie zrobić by poczuć się lepiej...
    a co do K.. może trzeba sobie innego przyjaciela znaleść;) co jest bezinteresowny

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie zaczynaj proszę Cię z bulimią. Skończ to jak najszybciej możesz. Masz nas, tutaj zawsze możesz napisać jak się czujesz, a my nie będziemy Cię oceniać. Bo same codziennie przeżywamy to samo. Trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
  8. Musisz się lepiej wysypiać, ze snu najwięcej energii, within ma racje. Trzymaj się :).

    OdpowiedzUsuń
  9. Z matmy jeśłi masz braki to musisz nadrabiać stopniowo (dorywczo uczę tego przedmiotu więc wiem ile pracy to wymaga). Teraz skup ise na nauce, z dietą przystopuj i nie rzygaj! To niecego nie rozwiązuje a tylko pogarsza.

    OdpowiedzUsuń